piątek, 10 października 2014

Rowerowe uzależnienie?

Też tak macie, że wstając rano myślicie o rowerze? Fajnie by było wyskoczyć w góry, na pumptrack, czy do lokalnego lasu? I gdy tylko siadacie do komputera to oprócz maila i facebooka przeglądacie wszystko co rowerowe - blogi, strony i fora?

Ja tak mam. Czasem myślę, że moją głowę wypełniają zębatki połączone łańcuchem. Wszystko musi się kręcić. Gdzieś tam czasem przerzutka tylko zmienia tempo.

W sumie od dawna wiedziałem, że rower zdominował moje życie. Kurcze, ja przecież nawet prowadzę bloga rowerowego!

Ostatnio jednak jeszcze mocniej to do mnie dotarło. To przez kontuzję. Trzy tygodnie bez roweru. To były dłuuugie trzy tygodnie. Czekałem tylko na moment powrotu do kręcenia. Lekarzy nie pytałem kiedy będę mógł normalnie chodzić, czy biegać. Pytałem kiedy będę mógł wsiąść na rower. Normalka :) Ciągle oglądałem filmiki rowerowe, czytałem po raz kolejny Jazdę na rowerze górskim Lopesa i pisałem następne artykuły na bloga. No i oczywiście rehabilitacja. Codziennie. Oby jak najszybciej wrócić na rower.

Chciałbym napisać, że nieustannie zadaję sobie pytanie "Czy to normalne?". Ale tak nie jest. Zawsze miałem odchyły od tzw. "normalności". Zawsze kroczyłem konsekwentnie swoją ścieżką. Nie zwracając uwagi na to "co powinienem robić", "co wypada robić" czy tym bardziej "co muszę robić". Od zawsze chciałem być "na swoim". Pracować pod własnym szyldem. Być panem własnego losu. I to nawet kosztem trochę mniejszych zarobków. Bo myślę, że tyrając od rana do wieczora w jakiejś korporacji od kilkunastu lat zarabiałbym więcej niż obecnie. Ale ja zawsze ceniłem sobie wszelkie pasje. Miałem ich sporo. I lubiłem mieć czas na nie potrzebny. I tak powstało moje jednoosobowe studio graficzne. Dzięki niemu w przerwie od pracy, w środku dnia, mogę podłubać w rowerze. Mogę też po prostu wyskoczyć z biura o dowolnej godzinie i pośmigać na dwóch kółkach. To mi daje poczucie wolności. I spokój.

Pomimo ciężkich momentów, które każdemu się czasem przytrafiają, jestem szczęśliwy. A rower daje mi jeszcze większego kopa. Radość z postępów. Coraz szybsze jeżdżenie. Coraz lepsza technika. Coraz większe skoki. Coraz dłuższe dystanse. Coraz bardziej strome trasy. Coraz większa wydolność. I pomimo, że rower odkryłem dopiero w wieku 30 lat, i nie wygram żadnych zawodów, ani nie doścignę w technice szalonych dzieciaków robiących backflipy z ogromną łatwością, to jest mi dobrze. Jest mi dobrze z rowerową pasją. Czy to już uzależnienie? Nie dbam o definicję. Każdy ma inną. Ja mam najlepszą na świecie zajawkę! :)

Dobra, zmykam na rower. Dziś pumptrack :)


Jeśli podobał Ci się ten artykuł, mogą Cię też zainteresować:

10 komentarzy:

  1. Tańczący z roweramipiątek, 10 października, 2014

    Dobry tekst! Żadne to uzależnienie, przynajmniej w sensie negatywnym. Ja i wszyscy moi znajomi tak samo jesteśmy wkręceni i o niczym innym nie gadamy, nakręcamy się wzajemnie i mamy super odskocznię od życia codziennego. Thumbs up!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby wszyscy ludzie mieli takie uzależnienie, jak jazda na rowerze to świat byłby szczęśliwszy i czystszy od spalin. A tak w ogóle to jazda mocno wciąga. Jak już się zacznie to się chce więcej i więcej. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. O kurczę, "Biblioteka Kalaisa"?! Zaglądało się, zaglądało... :) Kolejny raz przekonałem się, że świat i Internet są małe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, staaare czasy :) Trochę nawet próbowałem odkurzyć temat trójką, ale nie mam tyle czasu co kiedyś. I już tak nie wciąga zresztą też.

      Usuń
    2. Nie miałem okazji zetknąć się z D3, ale czasy faktycznie stare. Co nie znaczy, że nie były fajne... :) Tak czy inaczej - szacun!

      Usuń
  3. U mnie może nie rower :) Ale bardzo podziwiam wszelkich pasjonatów! Tak trzymać! Pozdrawiam monikaturemka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też uwielbiam rower i wszystko co z rowerami związane :) na przyszły sezon muszę sobie odpicować porządnie swój bo w tym już troszkę się zużył, że tak powiem :D pełna obsesja - łączmy się :D pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie też, większość działań sprowadza się do tego żeby albo jeździć, albo lepiej jeździć na rowerze :D Pieniądze na rower, wolny czas na rower. Niestety ostatnio nie jest tak różowo jak bym chciał.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też jestem. ez problemu: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2014/06/5-dniowy-urlop-800-przejechanych.html, ale po dwóch dniach bez roweru mdleje...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekstremalny Światwtorek, 30 grudnia, 2014

    Nie ma nic piękniejszego niż wzięcie roweru pod pachę i ruszenie po prostu przed siebie, im głębiej w las tym lepiej... :)

    OdpowiedzUsuń

Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.

Zobacz też inne ciekawe i popularne artykuły rowerowe!