czwartek, 29 września 2011

Historia mojego wypadku

Tak jak obiecałem, parę słów o moim wypadku.

Miał być lajtowy dzień, nie założyłem żadnego kasku czy ochraniaczy. Jeździłem z koleżanką i kręciliśmy spokojne ujęcia do mojego filmu, bardziej nastawione na klimatyczne, miejskie widoki, niż na jakąś wybitną jazdę na rowerze. Po paru godzinach trafiliśmy w końcu na takie industrialne, kolejowe klimaty. Myjnia pociągów, magazyny itp. No i był też budynek z rampą do załadunku TIRów, a na rampie opierały się takie metalowe, dość wąskie, szyny. No i mnie podkusiło by zjechać, było mało miejsca na rampie, żeby idealnie równo najechać na szynę, ale udało się - 3 razy zjechałem. No to trzeba było nagrać jak najeżdżam na szynę, no i moja koleżanka coś nie ogarnęła, weszła mi prawie głową pod koła !!!! (była na ziemi, a ja na rampie) no i oczywiście w kadr. Moje spojrzenie na nią WTF, i odruchowe minimalne ominięcie jej, kosztowało mnie obślizgniecie się kola i zahaczenie o jakiś poziomy pręt przy tej szynie... biegł on między dwoma szynami opartymi o rampę, i wpadłem między te szyny kołami - OTB. Przeleciałem do przodu, twarzą po betonie, cud że mam zęby, bo usta pełne piachu/syfu, rower spadł jeszcze na mnie jakoś...

Szkoda, że akurat nagrywałem najazd, bo cały wypadek się nie nagrał, tylko krzyki i pusta rampa heh... ;)
Tak wyglądała moja ręka zaraz po wypadku, później jeszcze napuchły mi wszystkie palce, po 10 dniach dopiero mogę wyprostować tak w 80% 3 palce, 1 jest w szynie, trzeci tak w 60% się prostuje tylko na razie. Ta "kulka" to złamana kość śródręcza :/

Trafiłem do szpitala, cieli mi rękę na stole operacyjnym, bo nie mogli kości nastawić, podłączyli pod kroplówkę, znieczulili miejscowo, wpakowali druty w kości i 6 tygodni gipsu+szyna. Dodatkowo parę szwów na dłoni... Wpakowali mnie do szpitala na 3 dni :/ To leżenie w łóżku szpitalnym, jedzenie szpitalnego żarcia, i słuchanie/oglądanie samych smutnych ludzi, i wsuwanie ton jakiś leków może doprowadzić do niezłej deprechy. Wymęczyłem się tam niesamowicie. Aha, twarz jak widać poniżej, to chyba ze 2 dni po wypadku, już zeszła opuchlizna.
W szpitalu zaciekle twierdzili, że się biłem i stąd te rany :/ To już drugi raz, jak się połamałem na rowerze, i lekarze mi nie wierzą, że to rower. Masakra jakaś.

W sumie się wygoję i będzie dobrze, nie mogę się doczekać, żeby znowu jeździć na bajku. Ramones przeżył bardzo dobrze wypadek, jedynie przednia dętka pękła.
Martwi mnie tylko ból przy żebrach, który się czasem odzywa gdy leżę. W poniedziałek mam następna wizytę u lekarza, zobaczymy co powie.

Jakby mało przyjemnych przygód było to jak wróciłem do domu to mi TPSA internet i TV wyłączyła na 5 dni :/ Okazało się, że nie są w stanie mi dostarczyć większej prędkości (na którą podpisali umowę) i wszystko padło... Bez komentarza.

I to chyba na tyle, następne posty będą weselsze, obiecuję :D


Zobacz również:

2 komentarze:

  1. Twardym trza być nie miętkim, jak to Siara zwykł mówić. Są różne sposoby żeby się poobijać, ale rower jest jednym z najbardziej ekscytujących.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, śladu nie ma praktycznie. Tam może pod jakimś kątem jak się wpatrywać to dojrzysz, ale ogólnie jak nie wiesz gdzie szukać to nic nie widać :)

    A ile czasu, to nie pamiętam, ale szybko, na pewno szybciej twarz wróciła do normy niż ręka.

    OdpowiedzUsuń

Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.

Zobacz też inne ciekawe i popularne artykuły rowerowe!