wtorek, 15 października 2013

Sztywniakowe historie - mokry Kabacki, serwis Francuza oraz kleszczyk

Redbulle, downhille, nowy rower do górskich szaleństw. Ostatnio same mocno ekstremalne posty, to dziś dla odmiany powrót do korzeni. Bo nie myślcie, że zapomniałem o moim wspaniałym sztywniaku! Cały czas aktywnie z niego korzystam, czy to na długich tripach, czy też na lokalnych miejscówkach.

Oczywiście nie da się opisywać każdego pojedynczego tripa na blogu, bo chyba bym musiał rzucić pracę i zająć się tylko pisaniem relacji. Ale staram się co ciekawsze historie i foty tu wrzucać.

Mokry Kabacki
Jakoś z tydzień po powrocie z Ružomberoka wybrałem się na wycieczkę po warszawskim Lesie Kabackim. Nie było by w tym nic wartego opisywania, gdyż jestem tam dość często i jakoś za każdym razem jest w sumie podobnie, najpierw singletracki, później wąwóz z przeszkodami, znowu single, drobniutkie dropo-skoki i do domu. Ale tym razem pojechałem w czasie ogromnej ulewy :D Założyłem wodoszczelną kurtkę, kaptur na kask i jazda :)

02. Dobra nawierzchnia do zabawy, tylko trzeba być przygotowanym na to, że pewna
część tego wyląduje na Tobie :)

03. Przyciężka opona jest w sam raz na takie zabawy

Muszę przyznać, że w deszczu Kabacki jest milion razy ciekawszy. Czułem się jak bym odkrył jakąś nową miejscówkę. Wszystkie korzenie stały się mega zdradliwie śliskie. Nawet na płaskiej ścieżce, przy większej prędkości, można było poczuć trochę adrenaliny, szczególnie w ciasnych zakrętach. Raz nawet tył mi absolutnie wymknął się spod kontroli na szybkim zakręcie i już myślałem, że będzie gleba, ale jakoś się ewakuowałem i skończyło się na tym, że biegłem obok roweru trzymając kierownicę. Nie wiem dokładnie jak to zrobiłem, ale najważniejsze, że miałem masę zabawy i nic mi się nie stało :D Jak deszcz trochę się opamiętał, zrobiłem przerwę na fotki i spotkałem ciekawego jegomościa:

04. Pomrów wielki

05. Był naprawdę wielki

06. A to zdjęcie takie wyszło, stan surowy, nie ruszony Photoshopem.
Matrix normalnie, strach się bać.

07. A miało to tak wyglądać

08. Mroczna ścieżka przede mną

Po powrocie z gór zapomniałem zdemontować ghetto napinacz, i sam się postanowił ewakuować z roweru, już tak na dobre:

09. Tu był

10. Główka butelki się rozerwała, trzeba nowy "napinacz" zrobić.
Nie wiem czy udźwignę to finansowo ;)

Jak już byłem absolutnie przemoczony... deszcz zupełnie przestał padać i wyszło Słońce :) Ustrzeliłem na szybko parę fotek sprzętu i pięknych okoliczności przyrody.

11. Błotko, a właściwie tony mokrego piachu, na rowerku

12. j.w.

13. j.w.

14. Też mi się trochę dostało błotkiem.

15. Kabackie bagno, lepiej wygląda niż można wywnioskować z nazwy

16 j.w.

17. j.w.

18. j.w.

Powrót do domu wyglądał przekomicznie, było pełne Słońce, nawet ulice już zdążyły lekko przeschnąć, ludzie wylegli w letnio-wiosennych ubraniach, a ja cały w błocie, przemoczony do suchej nitki w stroju bojowym. Wyglądałem jak z innego świata :) Haha, rozdziawione twarze niektórych ludzi, bezcenne :D

Serwis Francuza
Między Ružomberokiem, a opisanym powyżej wypadem do Kabackiego mój sztywniak, Commencal Ramones, nie był zbytnio serwisowany, jedynie jakieś podstawowe regulacje/smarowania i już wymagał konkretnego leczenia. Przede wszystkim hamulce dziwnie się zachowywały, łapały dopiero przy gripach, poza tym napęd głośno pracował, i przerzutki chodziły mega ciężko.

19. Rozbieramy francuza

Przyszedł czas na przelanie hamulców świeżym DOTem. Okazało się też, że po prostu klocki są już na granicy zużycia.

20. Zaczynamy od hamulców

21. Zestaw do odpowietrzania już po pracy

Odkręciłem zupełnie przednią przerzutkę, była jakoś pod skosem, poza tym za nisko, śrubki regulacyjne były ustawione tak, że można było wrzucić łańcuch praktycznie na rockring! Wszystko wyczyściłem i od nowa wyregulowałem, chodzi jak nowa teraz.

22. Tutaj chyba dawno nie było tak czysto

Tylna wymaga zmiany linki i pancerza, strasznie ciężko chodzi, nasmarowanie chwilowo poprawia sytuację, ale trzeba będzie w jakiś zimowy wieczór się tym zająć na poważnie, jeszcze nigdy tego nie robiłem, więc będzie nowe wyzwanie :)

Umyłem, przesmarowałem i wyczyściłem wszystko co tylko się dało, jak wsiadłem następnego dnia na rower to czułem się jak bym go wyjął z pudełka, tak leciutko i cichutko jeździł. Ah, czasem fajnie tak pogrzebać w sprzęcie, satysfakcja gwarantowana :)

23. Czysty i gotowy do jazdy

Kleszczyk
Na koniec dość stara sprawa, bo chyba sprzed jakiś 2 miesięcy, ale się nie "chwaliłem" jeszcze ;) Po wypadzie do MPK złapałem kleszcza. Zazwyczaj wystarcza prysznic zaraz po przyjściu do domu, bo ten wredny stawonóg potrzebuje parę godzin na zaczęcie swojej pracy w naszym ciele, i po prostu nawet jak takiego jegomościa przyniesiemy do domu, to woda zmyje go z nas. Ale stało się to po długim, całodniowym tripie i musiał zdążyć w międzyczasie już wejść. Szybko go zauważyłem, był na moim sześciopaku ;) czyli brzuchu. Zwykła pęseta, pewne złapanie go i wyciągniecie to chwila. Ważne, żeby takim delikwentem nie kręcić, tylko w linii prostej go wyciągać. I nie smarować żadnym tłuszczem, jak często ludzie mówią, bo wtedy kleszcz zaczyna się dusić i wymiotować, co może przyczynić się do stanu zapalnego w naszym organizmie. Oto wspaniała fota:

24. Bestia!

I to tyle na dziś, trzymajcie kciuki, żeby jeszcze zima nie przychodziła co by jak najdłużej na rowerze śmigać :) Będziecie jeździć w śniegu? Ja chyba tak, ale na pewno rzadziej niż w sezonie...


Zobacz też:

5 komentarzy:

  1. Ja zdecydowanie wolę mniej ekstremalne wypady ;) Spokojna jazda po okolicznych wioseczkach, odpoczynek na plaży. Gratuluję wyjazdu, dobrze że wróciłeś cały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fuuu, bleee, jaki okropny kleszcz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) Uwielbiam czytać Twojego bloga, mimo iż sam uprawiam mniej ekstremalną formę kolarstwa, w sumie tylko ze względu na koszta, gdyż trzeba przyznać iż nie jest to tani sport. Jako, że wchodzimy w nie za ciekawy sezon pod względem rowerowym polecam Ci odkrytą przeze mnie dzisiejszego dnia grę, o której do tej pory nie miałem pojęcia. http://www.desura.com/games/mtbfreeride Bardzo ciekawa opcja. Należy najpierw zainstalować platformę Desura a następnie pobrać z niej grę. To chyba coś w stylu Steama. Gierka w sam raz na jesienne i zimowe wieczorki :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Piterro, dzięki za miłe słowa! :)

      Tani nie jest, ale wcale nie trzeba fortuny, aby się cieszyć z dwóch kółek! :)

      Gra jest niezła, chwilę pograłem, dzięki za info. Niezły klimat! Jak coś więcej pogram to napiszę krótką recenzję.

      Usuń
  4. Hehe, no mnie chodziło akurat o dwókółkową odmianę typu enduro, freeride czy downhill bo wiadomo, że do jazdy turystycznej, którą akurat uprawiam wystarczy i sprzęt za 1500 czy 2000 zł. Z resztą nie ważne co robimy, ważne że na dwóch kółkach! A co do tej gry, to ewidentnie jest to jeszcze wersja beta. Co tam, że nie ma łańcucha w rowerze :D ale gra się dość przyjemnie, szczególnie że gier w tym temacie, poza starymi produkcjami typu Downhill Domination itp. zbyt wielu niema. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń

Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.

Zobacz też inne ciekawe i popularne artykuły rowerowe!