poniedziałek, 31 marca 2014

Koniec sezonu rowerowego

Spytacie jaki koniec, przecież dopiero zaczęło się robić ciepło. Wiosna, słońce świeci, smutne szarości nabierają kolorów, temperatury coraz wyższe. Wszyscy wyciągają zakurzone rowery i odbywają pierwsze jazdy, pierwsze skoki, pierwsze wycieczki. Po prostu pełen wypas. A ja...

... a ja musiałem się, kurwa, wypierdolić. Przepraszam za francuski, ale czasem trzeba. Chciałbym Wam napisać, że leciałem 20 metrowego gapa, albo że zaliczyłem 10-metrowego dropa. Niestety, a może stety ;) to nie był wypadek spowodowany przez takie ewolucje.

Właściwie poprzedni sezon się dla mnie nie skończył. Trwał nieprzerwanie przez całą zimę. Jeszcze w styczniu sobie tak śmigałem...


...gdy spadł śnieg - jeździłem w śniegu...

02. Zimowe jazdki

...jeździłem też po lodzie w nocy...

03. Lód w nocy w Lesie Kabackim

...całkiem niedawno jeździłem po najtrudniejszych górskich trasach we włoskim Sanremo...

04. Szaleństwa w Sanremo

...i nic poważnego mi się nie przytrafiło.

No i jak to bywa w moim życiu, musiał zjawić się pech i wszystko skomplikować :/

Była sobota, piękna pogoda. Umówiłem się z trójką ludzików na lajtowe jeżdżenie po leśnych singlach. Wychodzę na dwór, czuję się jak młody bóg, super się kręci, świetnie się jedzie, szybko wchodzę w zakręty. I nagle jakieś 2 minuty po wyjściu z domu wywalam się na prostej ulicy! Podbiłem przednie koło przejeżdżając przez krawężnik. Zdecydowanie za mocno je podbiłem, bo zacząłem jechać na tylnym kole... Już miałem dociążyć przód, gdy się nagle wyglebiłem. Nie mam pojęcia czemu. Noga jakoś mi się podwinęła, czułem że mi ją mocno wykręciło przy zderzeniu z ulicą.

Tak na spokojnie już analizując sprawę, to chyba zdekoncentrował mnie samochód, który nadjeżdżał, bo wywaliłem się na lewo, tam gdzie właśnie był ten samochód. Wziąłem rower z ulicy, usiadłem na pobliskim trawniku i patrzyłem jak moja kostka sobie puchnie w oczach...

"To tylko stłuczenie, nie trafię w gips na początku sezonu! To tylko stłuczenie, nie trafię w gips na początku sezonu!"

Powtarzałem sobie w myślach niczym mantrę patrząc z niedowierzaniem na gołą stopę.

Jak trochę ochłonąłem, wstałem. Chodzić nie mogłem. Wsiadłem na rower i pedałując jedną nogą podjechałem do domu. Zostawiłem rower i ruszyłem na ostry dyżur...

05. Tego nie planowałem ;(

...i po paru godzinach dostałem prezent widoczny powyżej :/

Ten prezent jest na 5-6 tygodni. Dla mnie to straszna tragedia. Jeśli rzeczywiście tyle będę siedział w gipsie to stracę większość sezonu rowerowego, bo pewnie rehabilitacja też swoje potrwa. Noga po tak długim unieruchomieniu będzie w mało sportowym stanie ;( Ale jest jeszcze światełko w tunelu w postaci sportowego lekarza (dzięki Wojtek!) i trochę nowocześniejszych technik leczenia. Spotkam się z nim na dniach i zobaczymy co zaleci.

06. Info ze szpitala - medyczny opis mojego urazu

Jak na razie codzienne czynności są na maxa uciążliwe. Chodzę o kulach, bo nie mogę opierać się na gipsie. Nogę muszę trzymać w górze, więc i tak za dużo się nie nachodzę. Codziennie muszę robić sobie zastrzyk w brzuch, żeby krew mi nie zakrzepła w nodze. Masakra.

07. Codziennie jedno takie w brzuch. Trzeba wbić całą igłę, do oporu.

Nie cierpię igieł, do pierwszego zastrzyku zbierałem się chyba z 15 minut ;) Ale się udało!

Dobra, więcej Was nie zanudzam. Najbliższe tygodnie będę żył tylko nadzieją, że jeszcze zdążę pojeździć na rowerze w tym sezonie :D

P.S. Życzcie mi szybkiego powrotu do pełnej sprawności! :)
P.S.2 Przepraszam moją wspaniałą dziewczynę, że musisz się teraz ze mną męczyć, i że nie wypaliła nasza wyprawa do Delty Dunaju :(

14 komentarzy:

  1. :(((((((((((((((((((((((( szybkiego powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuruj się! Sportowy lekarz to bardzo dobry pomysł. Kumpel po złamaniu nogi już po 7 tygodniach skakał hopy. Zdejmował gips i robił jakieś ćwiczenia i później go znowu zakładał. Stawy i mięśnie nie mogą się zastać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokombinuj jeszcze z zamiana tego sarkofagu na jakiś nowoczesny usztywniacz zdejmowany, bedziesz chociaż mógł się myć.

    I nie żałuj Dunaju - delta jest strasznie nudna, woda, ptaki, nie ma po czym skakać w terenie. :P No chyba, że wyskoczyć w pobliskie gorki Macin ;) Zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Już kombinuję, mam nadzieję, że uda się skrócić noszenie gipsu do minimum.

      Hehe, co do Dunaju to nie samym skakaniem człowiek żyje ;)

      Usuń
  4. Trzymaj się i życzę szybkiego powrotu do pełnej sprawności i dalszej chęci do ekstremalnej jazdy !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuu ła :( szybkiego powrotu do zdrowia życzę. Widzę że ładna pogoda nie oszczędzała ludzi w weekend. Ja zaliczyłem glebę przy Mieni - nie zmieściłem się między drzewami:) ale na szczęści bez poważniejszych szkód!
    Piątka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Elovelo, ale my właśnie na wodę i na ptaki w Deltę Dunaju się wybieraliśmy ;) to wcale nie są nudy ;) to jest suuupeeer!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Złapanie, skręcenie czy naderwanie? Jeśli solidne skręcenie to szybko dojdziesz do siebie. xtrem

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja pierniczę... :/ Współczuję jak nie wiem co i jednocześnie życzę jak najszybszego powrotu na rower, trzymaj się dzielnie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki wszystkim za życzenia! Będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przykra sprawa, ale jeszcze nie dramatyczna. Spokojnie dasz radę jeszcze pośmigać w tym sezonie i to przez jego dłuższy okres. Zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  11. Szybkiego powrotu na dwa kółka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Panie, ale pech Cię ostatnio dopadł. Może nie będzie tak źle. Do wakacji jeszcze dużo czasu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Szybkiego powrotu do zdrowia

    OdpowiedzUsuń

Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.

Zobacz też inne ciekawe i popularne artykuły rowerowe!