poniedziałek, 30 lipca 2012

Kilka fotek z tripów oraz najgorszy przewodnik rowerowy

Ostatnio zaliczam sporo wycieczek typowo XC. Nie chce mi się tachać w te upały ochraniaczy i zbroi, a bez nich nie zamierzam nic bardziej ekstremalnego robić. A jak nie ma upałów, to leje deszcz, co też nie sprzyja noszeniu pełnego uzbrojenia :P


Jako, że nie widzę większego sensu w opisywaniu każdej wycieczki osobno, będę co jakiś czas wrzucał zbiorowe relacje z kilku wypraw. Na pierwszy ogień idą 3 tripy.

Lajtowy trip z dziewczyną. Postanowiliśmy skorzystać z książki "Mazowsze - Turystyka rowerowa",  Wydawnictwo Urząd Marszałkowski woj. Mazowieckiego, Rok wydania 2010. Są tam mapki i opisy wielu tras rowerowych. Pojechaliśmy więc do Łochowa, skąd mieliśmy udać się kilkoma szlakami rowerowymi z owej książki.

Już na początku pojawił się problem z odnalezieniem odpowiedniej ścieżki, więc pojechaliśmy na czuja w odpowiednim kierunku. Szlak się odnalazł tylko po to by na najbliższym skrzyżowaniu zniknąć. Objechaliśmy wszystkie 3 możliwe drogi, zero oznaczeń. No to znowu na czuja. Następnie, używając GPSa i mapy, żeby dokładnie zlokalizować następny szlak z przewodnika ruszyliśmy nową drogą. Oczywiście też nie była oznakowana, ale wszystkie cyferki i nazwy wskazywały na poszukiwany przez nas szlak, więc jechaliśmy sobie przez pola i lasy. Nasze szczęście nie trwało zbyt długo, gdyż nagle otoczyły nas chmary komarów i zupełnie nie przejezdne bagna. Zawróciliśmy, obraliśmy inną drogę, to samo - praktycznie brak drogi i mało przyjazne mokradła.

Zawróciliśmy znowu, rozmowa z lokalesem, powiedział że nie ma szans na przejechanie tamtędy, i że żadne szlaki tu nie istnieją :) No pięknie.

No to ruszyliśmy asfaltem. Po jakiś 5km pojawiła się szutrowa droga z bodajże żółtym szlakiem. Szybkie zerknięcie do przewodnika potwierdziło możliwość dotarcia nim do Kamieńczyka (cel naszej wyprawy), przez lasy :) No to gitara. Zadowoleni ruszyliśmy. Wreszcie trip zaczął wyglądać tak jak w naszych planach, klimatyczne lasy, drogi z dala od cywilizacji i samochodów.

Nasze szczęście nie trwało zbyt długo. Wiecie czemu? Pewnie zgadliście. Tak, żółty szlak nagle zniknął, dość szeroka droga nagle się skończyła. Ściana zupełnie dzikiego lasu i krzaczorów, nawet żadnej ścieżki. Po prostu koniec. Ah, i znowu bagna.

Już bez opisywania dalszych perypetii, dostaliśmy się do Kamieńczyka dzięki GPSowi. Tak więc, jakby ktoś się pokusił o podróże oparte na "Mazowsze - Turystyka rowerowa", Wydawnictwo Urząd Marszałkowski woj. Mazowieckiego, Rok wydania 2010 to stanowczo odradzam! Autorzy książki na 100% nie widzieli szlaków, które tam oznaczyli/opisali, bo takowe nie istnieją. Masakra jakaś.

Na szczęście weekendowy wypad nie został popsuty przez tą straszną książkę, a po okolicy jeździliśmy już  na freestylu, a nie w oparciu o przewodnik. Było naprawdę miło :)

2. Tu się zatrzymaliśmy

3. Stuknęło 2000km na liczniku. W chwili gdy piszę tego posta jest już 2200km.

4. Piękne okoliczności przyrody :)

5. Najwyższa górka w okolicy hehe, wszędzie było totalnie płasko.

Drugi trip na dziś, a właściwie tylko 2 zdjęcia, to wypad do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. To moje najczęstsze trasy, ciągle coś nowego tam odkrywam, najlepsza warszawska miejscówka :) Tym razem zwierzątka ;)

6. Konik :)

7. Żabka :D

A trzeci trip to ciekawa sprawa, w totalną ulewę pojechałem z warszawskiej Pragi na Żoliborz. Przemoczony byłem całkowicie, ale i tak pięknie się jechało, ścieżki rowerowe zupełnie puste, żadnych hipsterów, podpitych schabów z gołymi klatami czy wylansowanych lasek na za dużych rowerach. Dawno nie widziałem takiej Warszawy. Dawno jazda po mieście nie sprawiła mi takiej radości.

8. Wisła, w tle Stadion Narodowy

9. Most i ciuchcia ;)

Po spotkaniu z kumplem, i wizycie u babci, wleciałem do lasku Bielańskiego. Dopiero drugi raz tam byłem na rowerze. Całkiem przyjemnie się tam jeździ. Setki ścieżek, ciężko było zdecydować którą wybrać, przejeździłem ich całkiem sporo. Oczywiście błoto wszędzie, deszcze już przestawał padać. Jest parę małych wzniesień, udało mi się nawet rozpędzić do 41km/h co w tych warunkach uważam za niezły wyczyn ;) Było super.

10. Wiele ciekawy ścieżek ma taki dziwny i niezrozumiały znak. Sądząc po śladach nie byłem jedynym rowerzystą, który nie wiedział o co chodzi w tym hieroglifie.

11. Tak można wyglądać po wyjechaniu z Lasku Bielańskiego

12. Buty też dostały trochę błota

Z Bielańskiego poleciałem na drugą stronę Wisły, Żerań i taką przyjemną turystyczną ścieżką, która normalnie też jest pełna ludzi, w stronę Pragi.

13. Widok na Centrum Warszawy, od strony Żerania. W tle widać Pałac Kultury.

I to na tyle dziś :)

Autorzy zdjęć:
1,2,5 - Beti
3,4,6,7,8,9,10,11,12,13 - ja

3 komentarze:

  1. A podobno w mieście nie ma gdzie pojechać.... A jednak. Można? Można. Dla chcącego nic trudnego. Gratuluje pomyślunku na wypad. Może się kiedyś wybiore w te tereny. Powodzenia w relizacji kolejnych wypraw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom, Warszawa ma dużo ciekawych miejsc do jazdy na MTB :)

      Usuń
  2. Skoro lubisz zwiedzać to zapraszam do Zielonki. Miasto nie ma jakichś wielkich atrakcji, ale ma rozległe lasy. Można w nich dużo czasu stracić.

    OdpowiedzUsuń

Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.

Zobacz też inne ciekawe i popularne artykuły rowerowe!