1. Wstęp do jesienno-zimowego ubrania na rower
Nadchodzi druga połowa jesieni, oraz zbliża się zima. Dla nas, rowerowych maniaków, to ciężki okres, bo warunki do jazdy są coraz gorsze. Największy wróg to zimno. Łatwo wychłodzić organizm i się przeziębić. Jednak można całkiem skutecznie sobie z tym poradzić i nawet przy bardzo niskich temperaturach nadal cieszyć się rowerem. Wystarczy nam odpowiedni sposób ubrania się. I wcale nie trzeba wydać na to zygyzliarda złotych ;)
02. Mój późno-jesienny outfit |
Przejeździłem już kilka zimowych sezonów i przetestowałem przeróżne opcje ubioru. Poniżej przedstawiam Wam moje subiektywne, poparte praktycznym doświadczeniem, spojrzenie na temat doboru jesienno-zimowego zestawu.
Najlepszy sposób to ubranie się na tzw. cebulkę, czyli kilka warstw ciuchów. 2-3 cienkie koszulki dadzą nam dużo więcej ciepła niż 1 gruba bluza. Spowodowane jest to tym, że przed zimnem chroni nas powietrze utrzymujące się między ubraniami, a nie sam materiał. Oznacza to, że możemy zasadniczo użyć tego co nosimy w lecie w połączeniu z dodatkowymi warstwami.
2. Głowa i szyja
Na głowę oczywiście zakładamy kask. Da nam trochę ciepła (pamiętacie jak narzekaliście w lato, że jest w nim gorąco? teraz będzie to duży plus). Oczywiście też ochroni nas w razie wypadku, o który dużo łatwiej na śliskiej nawierzchni.
Poza kaskiem potrzebna jest warstwa ocieplająca i chroniąca przed wiatrem. Musimy też ochronić jakoś szyję, bo gdy będzie odsłonięta łatwo się przeziębić. Tutaj proponuję dwa rozwiązania - kominiarka albo buff. Ja używam kominiarki. W zależności od temperatury są 3 możliwości ich zakładania.
- Tylko szyja - zakładamy jak szalik, chronimy szyję przed przewianiem. Profilaktycznie polecam już się tak chronić przy pierwszych ochłodzeniach.
- Szyja+głowa - naciągamy na głowę, zakładamy pod kask. Przydatne gdy jest nam zimno w uszy.
- "Pełny ninja" - naciągamy na głowę + zasłaniamy buzię i nos, zostawiamy odsłonięte tylko oczy. Wersja na największe mrozy, lub dla zmarzluchów.
03. Pełny ninja na srogą zimę |
3. Tułów, czyli koszulki, kurtki itp.
Jeśli nadal jeździsz w bawełnianych ubraniach, to zima jest dodatkowym argumentem do przejścia na dedykowane rowerowe ciuchy. Wystarczy najzwyklejsza poliestrowa/oddychająca koszulka z przeznaczeniem do uprawiania sportu (nie musi być koniecznie rowerowa-obcisła). Jeśli spocisz się w zwykłego t-shirta, będzie on już mokry do końca jazdy. Z tego powodu Twój organizm wychłodzi się momentalnie. Poliestrowe/sportowe/oddychające ubranie będzie schło bardzo szybko. Dodatkowo będzie miało przedłużony tył i da dodatkową ochronę przed zimnem Twoim nerkom ;) Oczywiście w zależności od temperatury dokładamy dodatkowe warstwy. Dla mnie jesień to po prostu 2 koszulki (jersey rowerowy z długim rękawem+koszulka do biegania z przedłużonymi plecami, żeby być bardziej precyzyjnym), te same, w których śmigałem przez cały sezon letni.
04. Pomimo niskiej temperatury jesienny wypad może dostarczyć sporo ciekawych wrażeń |
Gdy temperatura będzie szła w dół dokładamy najzwyczajniejszy w świecie polar i/lub kurtkę. Gdy zrobiłem zdjęcie, które widzicie na początku artykułu (-13,8°C), miałem na sobie 1 koszulkę, polar oraz kurtkę wiatroodporną i było mi bardzo ciepło.
Przy niskiej temperaturze ważna jest ostatnia warstwa. Powinna chronić przed wiatrem. Dobrze żeby posiadała dość wysoki kołnierz chroniący szyję przed przewianiem. Przy opadach śniegu powinna być wodoodporna.
4. Dłonie, czyli jak zapobiec skostniałym palcom
Dłonie dość szybko się wychładzają, a gdy porządnie zmarzną trzymanie kierownicy nie należy do najprzyjemniejszych. Na pewno musimy mieć dobre rękawiczki z długimi palcami. Na jesień wystarczą zwykłe rowerowe, ja jeżdżę w tych samych, downhillowych, co w lato. O ile w lato niektórym osobom może być w nich za ciepło, to na jesień są idealne. Ja używam ich również w lato, bo chronią dużo lepiej podczas upadków od szmatkowatych rękawiczek do XC.
Na zimę potrzebne będą nieprzewiewne i grube rękawice. Nie muszą być rowerowe, mogą być narciarskie, zazwyczaj są one cieplejsze i tańsze. Na pewno unikamy polarowych, lekkich materiałowych i takich z siatką/dziurkami, ponieważ nie zapewnią nam odpowiedniego ciepła. Polar może za to być w wewnętrznej warstwie.
5. Stopy, czyli jakie skarpetki i buty na chłodne dni
Opiszę głównie taktykę zimową, na duże mrozy, bo na jesień spokojnie wystarcza ten sam zestaw co na lato, ewentualnie grubsze skarpetki.
Przy ujemnej temperaturze, na rowerze, najzimniej zazwyczaj jest w stopy. Głównie w palce. Dzieje się tak, ponieważ krew słabo tam krąży. Podczas pedałowania w ogóle nimi nie ruszamy i zaczynają marznąć bardzo szybko. Wbrew pozorom założenie wielu par skarpetek wcale nie jest dobrym pomysłem ponieważ ściśnięta stopa w bucie ma jeszcze bardziej upośledzone krążenie i zmarznie jeszcze szybciej.
Jednak "cebulka" na stopach, podobnie jak na tułowiu, w moim przypadku sprawdziła się lepiej niż dedykowane, grube, zimowe buty. Być może jest to mało eleganckie rozwiązanie, do lansu da nam -10, za to do komfortu +20, co moim zdaniem jest dużo ważniejsze ;) Wygląda to tak:
- Warstwa 1 - Bezpośrednio na stopie bardzo cienka skarpetka
- Warstwa 2 - Wycięta/złożona gazeta lub kartki do drukarki. Tworzymy z nich osłonę, owijamy/nakładamy je na przednią część stopy, głównie palce. Oczywiście to jednorazówka, po powrocie to wyrzucamy.
- Warstwa 3 - Gruba skarpetka
Podobnie, jak w przypadku koszulek/bluz, skarpetki nie powinny być bawełniane, warto sprawić sobie przynajmniej jedną parę sportowych skarpetek funkcyjnych. Powód identyczny, jeśli się spocimy, bawełniane skarpetki staną się mokre momentalnie i zostaną takie już do końca dnia. To się przyczyni do super szybkiego wyziębienia. Mokrych stóp w mrozie nigdy nie ogrzejemy.
05. Mróz i śnieg nie stoi na przeszkodzie, aby nadal jeździć na rowerze! |
Ze względu na palce u nóg warto co jakiś czas zsiąść z roweru i chwilę pochodzić. Przywróci nam to krążenie krwi. Można też stawać i opuszczać się na palcach (tak samo jak np. w ćwiczeniu łydek). Trwa to chwilę, a może sporo wydłużyć czas jaki wytrzymamy na wielkim mrozie.
6. Majty, spodnie i kolana
Jak już pewnie zauważyliście na zdjęciach powyżej w zimie jeżdżę w krótkich spodenkach. Są to te same, których używam w lecie. Główna różnica polega na tym, że pod spód wkładam długie obcisłe spodnie rowerowe z pieluchą. O ile ogólnie nie cierpię obcisłej "stylówy" to w takiej opcji jest ok, bo nadal się czuję jak w luźnym outficie :) Takie spodnie nie kosztują majątku, a bardzo usprawniają rowerowanie w chłodne dni.
Gdy robi się jeszcze zimniej dokładam ochraniacze na kolana, i nadal jest ciepło. Nadają się zarówno różne miękkie do enduro, jak i pełne, downhillowe, plastiki. Te drugie stuprocentowo chronią przed silnym wiatrem. Plusem ochraniaczy też jest to, że można eksperymentować z ostrym pokonywaniem zakrętów i innymi wygibasami ;) Podczas wywrotki, nawet jak uderzymy kolanem prosto w lód to nic nie poczujemy. Przetestowałem to osobiście :)
06. Różne ochraniacze na kolana oraz rowerowe spodnie z wkładką ("pielucha") |
Jeśli nie posiadacie ochraniaczy, poza oczywistą opcją kupna, można sobie zrobić ocieplacze na kolana ze starych skarpetek. Obcinacie część przy palcach i naciągacie na kolana, proste i skuteczne. Warto dbać o kolana, nie dopuszczajcie nigdy do ich przewiania i wyziębienia, a odwdzięczą Wam się z nawiązką.
W zależności od grubości shortów i rowerowych spodni może być Wam jeszcze zimno między nogami, gdyż podczas jazdy będzie tam wiać. Standardowo rozwiązujemy ten problem dodatkową warstwą. Pomiędzy shorty, a spodenki z pieluchą, zakładamy bokserki/majtki lub dodatkowe sportowe spodenki.
7. Na koniec kilka dodatkowych porad
Należy pamiętać o tym, że nie można zbyt ciepło się ubrać. Zasada jest prosta, czym intensywniej jeździmy, tym mniej ubrań zakładamy. Przegrzanie i nadmierne pocenie się doprowadzi do szybkiego zmęczenia.
Nie daj się wyziębić organizmowi podczas postojów. Niech będą krótkie. Nigdy się też nie rozpinaj, bo to najszybsza droga do przewiania i przeziębienia.
Pamiętajmy też o prawidłowym oddychaniu, powietrze wciągamy przez nos, wydychamy ustami. Jeśli zatyka Ci się ciągle kinol to smarkaj często ;) Chłodne powietrze wciągnięte buzią może doprowadzić do zapalenia gardła lub płuc, oraz przyczynić się do wyziębienia organizmu.
Polecam też zamienić wszelkie bidony i bukłaki na... termos :) Gorąca herbata z miodem/cukrem/sokiem wspaniale rozgrzewa i super smakuje, natomiast zimne picie wychłodzi Cię od środka, a tego nie chcesz. Poza tym klimat parującej herbatki w środku leśnej głuszy jest nie do zastąpienia :)
07. Chill out |
A Wy macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na zimowe i późno-jesienne rowerowanie? Zapraszam do podzielenia się w komentarzach!
Zobacz też:
dość ważne w zimowym rowerowaniu jest zadbanie o napęd szczególnie gdy się mieszka w dużym mieście(tam najczęściej obficie solą), ponieważ lubi troszkę pordzewieć.
OdpowiedzUsuńDo gorącej herbaty z miodem w termosie polecam jeszcze dodać goździk i ziarnko ziela angielskiego!
OdpowiedzUsuńJak najbardziej należy chronić stawy, a dokładnie kolana. W tym roku na Białorusi (latem) kiepskie warunki atmosferyczne plus zimna woda do kąpieli sprawiły, iż przeziębiłem? kolano. Prawdopodobnie zrobił się stan zapalny. Powrót do zdrowia zajął mi prawie 2 tygodnie.
OdpowiedzUsuńA co byś polecił na deszcz? Mam na myśli sytuację kiedy jesteśmy w trasie ponad tydzień. Ponad tydzień pada i za bardzo nie ma jak wysuszyć ubrań :) Ja mam softshella z auchana, jednak dziś przejechałem się około 10km w dość mocny deszcz - efekt: ciężka i mokra kurtka ;)
Softshell zupełnie nie nadaje się na deszcz. Z założenia jest wiatroodporny, ale nie wodoszczelny.
UsuńNa deszcz i rower teoretycznie najlepsze są kurtki z membraną. Chronią przed wodą, ale też oddychają. Niestety są zazwyczaj bardzo drogie, a i często nawet te najdroższe albo mają słabą oddychalność, albo słabą wodoszczelność.
Osobiście jeżdżę w deszczu w kurtce, którą kupiłem w sklepie windsurfingowym. Ma specjalnie zabezpieczone, gumowane, zamki/kieszenie. Pod pachami ma rozpinane wywietrzniki, które pomagają w przepływie powietrza, bo sama kurtka ma słabą oddychalność. Po praniu, czy po mocnym deszczu schnie momentalnie.
Thx dla tobo za zwrócenie uwagi. Mała zmiana w tekście, koszulka poliestrowa zwyczajna nie każda da radę, musi być dedykowana do sportu. Cywilna nie koniecznie będzie dużo lepsza od bawełnianej.
OdpowiedzUsuńja mam teraz problem z doborem dobrych okularów, które nie będą parować przy niskich temperaturach. W googlach narciarskich jeździć?:) Jakieś sugestie?
OdpowiedzUsuńMożna zastosować to co robią nurkowie czy ktokolwiek pływający w masce / okularkach. Możesz napluć na szkła (zmniejszenie napięcia powierzchniowego) i rozsmarować swoją ślinę lub w wersji bardziej eleganckiej pokryć szkła delikatnym roztworem szamponu/płynu do mycia naczyń (napięcie powierzchniowe) i pozwolić temu przeschnąć. W razie deszczu warstewka niestety się zmyje.
UsuńTo teraz już wiem jak się ubrać, ale pozostaje jeszcze jeden problem - przełamać się :D Jakoś nigdy nie zebrałem się, aby jeździć podczas zimy w pełni. Zdarzały mi się pojedyncze wypady podczas cieplejszych dni, ale to wyjątki.
OdpowiedzUsuńHmm jesienny ubiór posiada, ale widzę, że na zimę wypada trochę go dopracować :D Fajny artykuł !
OdpowiedzUsuńsuper artykuł :D!!
OdpowiedzUsuńJa tylko chciałem coś podpowiedzieć wszystkim uprawiającym sport - w żadnym wypadku nie oddycha się nos-usta, tylko usta-usta! Bez względu na porę roku.
OdpowiedzUsuńJakieś źródła na poparcie tej tezy? Pierwszy raz coś takiego słyszę.
UsuńMoim zdaniem ustami można się posiłkować podczas dużego wysiłku, gdy nie wystarcza nam tlenu pozyskiwanego przez nos. Ale ogólnie z tego co mi wiadomo, to większości dziedzin sportowych najlepiej sprawdza się oddychanie stałym tempem z wdechem przez nos, i wydechem przez usta.
Nie znam żadnej dziedziny/dyscypliny sportu ani sportowca (również amatora), który oddycha przez nos w trakcie wysiłku. Chyba, że mówimy o spacerze, szachach, golfie itp., itd.;) to będą to jedyne dyscypliny, w których da się ustabilizować oddech w ten sposób. Przebiegnij się truchtem i pooddychaj przez same usta zobaczysz na ile więcej będziesz mógł sobie pozwolić. No i zresztą uprawiając amatorsko sport nie posiłkujmy się zawsze "źródłami" bo one bardzo często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wystarczy trochę instynktu tak jak np. w bieganiu - nie wyrzucamy przed siebie jednocześnie prawej nogi i prawej ręki bo byśmy upadli. I nie trzeba mieć na to żadnych dowodów. Oczywiście można się tak nauczyć biegać i chodzić, ale po co skoro nas to ogranicza. Zupełnie tak samo jest z oddychaniem przez nos, organizm mógłby sobie pozwolić na dużo więcej, ale katujemy go powolnym dostarczeniem tlenu i szybkim wydechem. Mam dla Ciebie propozycję, zmęcz swój organizm tak żeby osiągnąć tętno ok 140-150 uderzeń na minutę (czyli w miarę przeciętnie), następnie przestań wykonywać jakiekolwiek ruchy i zacznij oddychać nos- usta, jestem ciekawy jak szybko otworzysz przy wdechu usta;)
UsuńPS. Ja przynajmniej zrozumiałem z Twojego opisu, że sugerujesz zasadę – zimno – oddychanie przez nos, a z tym nie mogę się zgodzić. W 90% przypadków uprawiania sportu „tlenowego” nawet rekreacyjnie zimno czy ciepło oddech usta-usta! 10% zostawiam na spacery i inne tego typu wysiłki. Wtedy się zgodzę, że dla zdrowia można oddychać przez nos.
Ja zimą nie katuję się tak jak latem. Jeżdżę bo chcę jeździć, ale to zupełnie inny styl jazdy. Nie doprowadzam organizmu do takiego zmęczenia żeby potrzebował większych dawek tlenu. Od kiedy stosuję metodę nos-usta przestałem chorować, co wcześniej zdarzało mi się kilka razy każdej zimy.. właśnie dlatego że wdech robiłem przez usta. Zimne powietrze nie miało szans się ogrzać jak to się dzieje podczas oddychania przez nos i gardło/oskrzela załatwione. Nie będę się wypowiadał jak robią sportowcy bo nie wiem. Amatorom jednak polecam sposób opisany w artykule. Róbmy to z głową, dla zdrowia!
UsuńOczywiscie kazdy jest inny.Zaczelam jazde jesienia i zima w tym roku.Jest 13 grudnia a ja juz dwa razy mialam chore gardlo.Usta i noc zasloniete szalikiem ale problem jest wlasnie z oddechem.Musze oddychac nos usta a oddycham usta usta i tak to sie konczy.Od zawsze mialam problem z gardlem i zatokami oraz z prawidlowym oddechem nosem szczegolnie podczas snu i uprawianiu sportu Nosem powietrze sie ogrzewa ale gardlo daje wiecej tlenu.Jednak dla mnie zanim sie zahartuje to tylko nos-nos oraz spokojna jazda.Zaden oddech usta usta bo zima mnie wykonczy
UsuńJa jeżdżę cały rok i nawet zimą na -20'C trasa rzędu 60km nie jest niczym specjalnym (ale czasem pogoda ostro daje mi popalić - wiatr). Oddycham przez usta, bo jeżdżę szybko i inaczej się nie da, gdybym oddychał nosem to bym się udusił. Nie choruję, ale usta mam zawsze zasłonięte szalikiem i powietrze nie jest aż tak zimne (jazda poza miastem z prędkościami 25-30km/h bez szalika jest według mnie niewykonalna zimą, czy nawet jesienią). Nie robię żadnych przerw, ani nie piję niczego po drodze specjalnie... Nie zabieram termosu, bo zazwyczaj w jedną stronę mam 25-30km i na miejscu piję herbatę i się przebieram w suche rzeczy. Wracam zawsze późnym wieczorem, gdy temperatura spada często poniżej 10-20'C ubrany tak samo jak wcześniej + jedna koszulka więcej. Najbardziej marzną stopy (adidasy zimą) i palce u rąk (skórzane rękawiczki cywilne). Ale zawsze dojadę dokąd chciałem i nie choruję, a to chyba najważniejsze.
OdpowiedzUsuńhm... ja zakładam na nogi zimowe buty trekkingowe, softshell, z membramą wodoodporną, skarpety cienkie sztuczne,czasami dorzucam frote i wystarcza.Na głowe kominiarka , czasami bandamka, Pod kurtkę softshellową koszulkę z długim rękawem termoaktywną, lub szybkoschnącą , a pod kurtkę z polyamide cokolwiek to jest(Campus) zakładam odzież termoaktywną. Spodnie w zależności od mrozu. Jesienne z 4f kupione w dobrej cenie... pod nimi warstwa termoaktywna lub spodnie typu softschell drapane od wewnątrz, na naprawdę duże mrozy, sprawdzają się też na wypady saneczkowe z dziećmi
OdpowiedzUsuńDla mnie wersja dla zmarźluchów by była już w połowie jesieni :D
OdpowiedzUsuńW ogóle to ludzie się idiotycznie ubierają pod kątem ciepłoty. Ogólnie rzecz ujmując, na ogół zbyt ciepło ubierają tułów, podczas gdy nogi są zwykle niedoubrane, przechłodzone. Częsty widok: pokroszulek+ koszula+sweter+marynarka+kożuch (krótki) a jednoczesnie półbuciki w największy mróz i cienkie spodnie bez długich gatek. Jest to tak, jakby plecy włożyć w palenisko pieca łazienkowego a nogi do zamrażalnika lodówki. Ja np. nie mogę ciepło ubierać tułowia, natomiast w przypadku nóg to akurat dołem mi jest zawsze zimno. Dosłownie: nie mogę z żadnym pomieszczeniu nosić marynarki (chyba, że byłoby nieogrzewane zimą), nieraz (przy ok. zerze stopni) w zimie na zewnątrz chodzę w prochowcu (jeśli włożony na marynarkę), podczas gdy w ciepłych butach marznę w nogi, kalesony długie noszę 5 a czasem 6 miesięcy w roku a w zimie -mimo kalesonów - marznę w uda. W pokoju też są podobne problemy - upocone plecy w samym T-shircie (i nic na T-shircie) a stopy w ciepłych skarpetach i ciepłych kapciach - zimne. Niestety, wszędzie jest ogólnie przyjęte, by ciepło ubierać ... tułów (i tylko tułów). Co do góry ciała, to nieraz w lecie dostaję gorączki (przy obecnym klimacie powinienem jeździć na wakacje do Norwegii czy przynajmniej Szwecji) a nawet w największe upały nie zdarza mi się, by było gorąco w stopy czy w uda.
OdpowiedzUsuńW tym roku mam zamiar się przełamać i zdecydowanie częściej jeździć zimą. Fajny wpis. Bardzo pomocny :)
OdpowiedzUsuń