środa, 24 września 2014

Relacja z Palenicy, Stożka i okolic oraz afera na koniec

Beskid Śląski. Dla miłośników rowerów górskich to jeden z ciekawszych rejonów w Polsce. Odwiedziłem go w tym roku ponownie. Początkowo planowaliśmy z Beti, Michałem i Klaudią jechać na...

...singletracki pod Smrkem. Miał to być mój pierwszy poważniejszy wypad po kontuzji. Miało być dużo pedałowania i lajtowego jeżdżenia na hardtailu. Ale wydarzyły się dwie rzeczy. Chwilę wcześniej trafiłem na kielecki Telegraf. Zabrałem tam oczywiście mojego małego potwora downhillowo-freeridowego. I przypomniało mi się jaką wielką frajdę daje mknięcie w dół na rowerze przystosowanym tylko do zjazdu! Druga sprawa to niespodziewany problem z samochodem. Pociąg na czeskie single, z Warszawy, to trochę mordercza wyprawa. Kierowany więc żądzą downhillu i krótką podróżą pomyślałem o Ustroniu. I tam wylądowaliśmy. Oczywiście wziąłem Konę Entourage, więc byłem stricte nastawiony na tamtejszy Bike Park. Na górę wyciągiem, na dół rowerem. I tak cały dzień.

Uważam, że to najlepszy i najszybszy sposób na nauczenie się technicznej jazdy na rowerze. Tylko w Bike Parkach można w dość krótkim czasie pokonać ogromne ilości kilometrów wyłącznie w dół. I do tego w ciężkim terenie, ze sporym nachyleniem. Po takich zabawach niestraszne nam będą typowe górskie szlaki. Poza tym nie ma się co oszukiwać, zjazdy dają mi ogromną frajdę i adrenalinę. I to między innymi właśnie dla nich uprawiam MTB.

Niestety Michał z Klaudią nie podzielali mojego bike parkowego entuzjazmu i spędzali czas na klimatycznych wycieczkach po okolicznych szlakach. Widywaliśmy się głównie wieczorami, czy to przy grillu, czy przy mocniejszych trunkach :)

01. Michał przy grillu.

Bike Park
A my z Beti, na zmianę korzystaliśmy z uciech Bike Parku, i pieszych wycieczek po okolicy. Do Palenicy mam spory sentyment, bo to tam pierwszy raz byłem z rowerem w górach. Trasy się trochę zmieniły od mojej ostatniej wizyty. Polana ma zupełnie nowy i bardzo fajny początek. Bandy, pumptrackowe muldy, jest klimacik. Jest to wspólny start dla wszystkich czterech tras. Dwie znajdują się po lewej i dwie po prawej stronie stoku. Powstaje też piąta (po lewej, patrząc ze szczytu), ale nie była jeszcze skończona.

Najtrudniejsza trasa, tzw. pucharówka, została w tym roku przerobiona. Dodany został długi i konkretny odcinek zbiegający prosto pod wyciąg. Wcześniej kończyła się na drodze asfaltowej, i trzeba było zjechać nią z powrotem do wyciągu. Obecna wersja jest dużo lepsza. Po paru przejazdach przekonałem się do niej. Jest techniczna, trudna, ale jednocześnie można ją płynnie przejechać. Parę band, sporo korzeni, parę hopek. Dwa bardzo strome miejsca, na których trzeba mocno się wychylić do tyłu i praktycznie poczuć oponę na tyłku. Dopiero na fullu ją doceniłem (oczywiście trasę, nie oponę :)). Na sztywniaku da się ją przejechać, ale będąc zwykłym śmiertelnikiem, a nie zawodowcem, jest po prostu duuuuuuuuuuuużo przyjemniej w towarzystwie podwójnego dużego skoku.

02. Beti na starcie w Bike Park Palenica.

W pobliżu pucharówki jest jeszcze coś w rodzaju Northshore. Dla mnie ta trasa nie nadaje się do jeżdżenia. Z założenia jej większa część prowadzi po drewnianych konstrukcjach. Pomosty, gapy, bandy, skocznie. Ale zabawę psuje masa popękanych desek i ogólne wrażenie, że zaraz wszystko się rozpadnie. Do tego najazd na super fajny wallride, stojący na polanie, jest bardzo słaby. Wcześniej prowadziła do niego długa prosta, można było się konkretnie rozpędzić i mentalnie się przygotować do wysokiego wjazdu i w pełni zaufać sile odśrodkowej. Teraz jest bardziej stresowo. Wjazd na walla jest zaraz za zakrętem. Trzeba go perfekcyjnie pokonać na dużej prędkości. Jak się zrobi to za wolno to nie ma już takiej frajdy z jechania wysoko w pozycji poziomej do ziemi. Szkoda. Ah, no i co się stało z samą polaną? Początek świetny, ale druga połowa trasy w ogóle zniknęła. Już nie dojedziemy nią na dół, wszystko zarosło. A była to świetna opcja do ćwiczenia zakrętów.

03. Pozdro dla easternthemonkey spotkanego na Palenicy. Mam nadzieję, że uda się rozwiązać
problem z mocowaniem dampera!

Trasy po drugiej stronie - enduro i ta ze stolikami - coraz gorszy stan. Ale i tak je lubię, taki dziki klimat. Mają swoje momenty. Kładki, długie proste z naturalnymi przeszkodami w postaci muld i korzeni. No i ta wielka banda w lesie.

Generalnie fajny Bike Park, ale przydało by się nie tylko budować nowe trasy, ale też konkretnie dbać o stare, bo powoli się rozpadają niestety. Zdaję sobie sprawę, że to nie Whistler i nie ma tu pewnie wielkich funduszy, ale moim zdaniem warto zainwestować, bo takie inwestycje się na pewno zwrócą. Szkoda by było, gdyby miejscówka została zaniedbana i ludzie przestali by ją odwiedzać

Dobra, wracamy do rzeczy przyjemnych. Wyjeździłem się na maxa przez te kilka dni. Nawet w dzień, kiedy wyciąg został zamknięty z powodu awarii, coś podziałaliśmy. Był to dopiero drugi dzień jeżdżenia. Wdrapaliśmy się wtedy na piechotę na samą górę i nakręciliśmy film, który już widzieliście w jednym z poprzednich postów.


Z góry schodziliśmy jedną z tras, czasem zahaczając o drugą będącą w pobliżu, i po kolei kręciliśmy ich niektóre elementy. Były to dwie najłatwiejsze. Muszę przyznać, że ciężka była to praca. Chodzenie i ustawianie sprzętu. Totalnie niepłynne jeżdżenie, bo najpierw się zjeżdża krótki odcinek trasy, później trzeba hamować, żeby się przenieść z "kamerowaniem", a co za tym idzie trzeba zaraz wdrapać się z powrotem kawałek wyżej z rowerem, żeby móc się choć trochę rozpędzić do następnego ujęcia. To wszystko potrafi nieźle wymęczyć. Nakręcenie tego filmiku zajęło nam większość dnia. Planowałem coś takiego zrobić dopiero pod koniec wyjazdu - jak już się rozjeżdżę i dobrze poznam trasy, ale awaria wyciągu zdecydowała za nas o terminie filmowania. Ale i tak fajnie wyszło :) Jest konkretna pamiątka :) Najśmieszniejsze w tej historii jest to, że wyciąg ruszył chwilę po tym jak zaczęliśmy zdjęcia :)

Pieszo
Któregoś dnia, gdy mocno padało i była wszędzie klimatyczna mgła, ruszyliśmy na wycieczkę pieszą. Podjechaliśmy Kolejami Śląskimi do stacji Wisła Głębce i podążaliśmy zielonym szlakiem na Stożek. Chciałem przy okazji tej wycieczki pokazać Beti trasy w tamtejszym BikeParku. Mieliśmy tam przyjechać 2 tygodnie później z rowerami.

04. Podróżnicy.

05. Trochę jak Hobbit :)

Okolice Stożka jak zwykle były super przyjemne. W schronisku na szczycie obowiązkowy zestaw w postaci szarlotki i piwa. Hmm, piwa. Nie wiem czy już o tym pisałem, ale piwa ogólnie mi nie wolno pić. Uczulenie na drożdże i takie tam... No ale czasem ciężko się powstrzymać :D Wesoły nastrój zrobił się jeszcze bardziej wesoły :)

Zdecydowaliśmy, że spokojnie wrócimy do Wisły Głębce niebieskim szlakiem. I to jest właśnie miejsce, o którym pisałem na fejsie. Gratulacje dla tych, którzy zgadli :) Moim zdaniem super trasa na rower enduro/am/trail. Łagodna, z kilkoma technicznymi elementami. Gorąco polecam :)

06. Niebieski szlak.

07. Też niebieski. Wiem, nieostre to zdjęcie, ale nie mam innego, a świetnie widać
tu charakter trasy.

08. Okolice wyciągu na Stożku. Jest klimat!

09. Gdzieś na niebieskim szlaku.

10. TrzecieKoło na statku piratów ;)

11. Pajęczyna.

12. W sumie około 12 km, 500 m w górę i 500 m w dół.

Taki tam jeszcze filmik
Dość mało zdjęć jak na moją relację? Hehe, ale tym razem są dwa filmiki. Jeden już był powyżej. A oto drugi, ostrzegam, jest dość... losowy ;) Taki zlepek z całego wyjazdu, raczej nie rowerowy. Ostrzegałem.


Afera na koniec
Wszystko było by pięknie, gdyby nie końcówka wyjazdu. Ostatni rowerowy dzień, ostatni zjazd.

13. Ostatniego dnia Beti podziwiała przyrodę, a ja śmigałem w Bike Parku.

Lecę sobie polaną. Lekko strome miejsce z masą luźnych kamyczków, na których trzeba zakręcić o 90 stopni w lewo. Tam gdzie rozdzielają się ścieżki do wszystkich tras. Już byłem zmęczony i popełniłem głupi błąd - przyhamowałem w zakręcie. Koło tylne straciło przyczepność, a ja podparłem się nogą. Już prawie sytuacja opanowana, ale jednak za duży uślizg i się wywracam. Noga, lewa, ta co ostatnio, podwinęła się identycznie jak poprzednim razem, czyli wygięło mi ją do środka. Wstaję. Ziomek z którym jeździłem tego dnia pyta czy wszystko ok. Mówię, że tak żeby jechał na dół, bo ja sobie chwilę posiedzę obok trasy i dojdę do siebie. Nie ma sensu, żeby tracił czas, bo zaraz zamykają ten przybytek rozkoszy.

Posiedziałem chwilę. Wstaję. Zjechałem na dół. Nie jest źle. Mogę stać na pedałach. Chodzić też mogę. Lekko kuleję. Wracam na kwaterę. Noga lekko spuchła, ale bez tragedii. Podejrzewałem, że skręciłem kostkę. Lekko, pierwszy stopień. Prysznic, szama, przeciwzapalne tablety i idę spać. Rano wstaję. Utwierdzam się w przekonaniu, że stałem się posiadaczem lekkiego skręcenia stawu skokowego. Z premedytacją nie idę do żadnego lekarza. Stracę parę godzin na ostrym dyżurze i wrzucą mnie w gips. Powrót do Wawy - pociągiem i do tego z rowerem - i to wszystko w gipsie? Nie ma mowy!

Zaczyna się pełna prowizorka. Usztywnienie nogi turystycznym sztućcem i szyną wyjętą z usztywniacza nadgarstka. Całość obwiązana bandażem i wsadzona w but za kostkę. Jest zdjęcie, haha!

14. Gips jest dla amatorów ;)

Bezproblemowo dostajemy się do Wawy. Chodziłem dość wolno, ale się udało :) Oczywiście nie polecam nikomu takich prowizorek, bo zdrowie ma się jedno. Ja jednak już mam sporo kontuzji za sobą i wiem mniej więcej co mi się przytrafia.

Na spokojnie już udałem się do ortopedy sportowego. Dla świętego spokoju zrobiłem USG i RTG. Ortopeda potwierdza - lekkie skręcenie, nie pękła torebka stawowa. Na RTG widać, że wcześniej złamana kość piszczelowa przyjęła strzał. Też nie pękła, ale widać ślad. Dostaję zalecenie usztywnienia nogi na 2 tygodnie. Po 4 tygodniach mogę wrócić na rower, oczywiście w wersji lajtowej, bez skoków itp.

Gdy publikuję te słowa, nie mam już usztywnienia na nodze. Od razu po jego zdjęciu mogłem chodzić. To dzięki codziennym ćwiczeniom rehabilitacyjnym, które zacząłem niezwłocznie po powrocie do Wawy. Już za kilka dni zamierzam wyjść na rower. Nie mogę się doczekać! Dzięki uprzejmości firmy Bauerfeind, jednego z topowych producentów akcesoriów medycznych, zostałem zaopatrzony w ortezę MalleoTrain® Plus. Usztywnia mi staw skokowy i pomaga w chodzeniu. Będę też zawsze jeździł w niej na rowerze. Jest przeznaczona właśnie do aktywnego uprawiania sportów i mieści się elegancko w zwykłym bucie.

15. Orteza Bauerfeind MalleoTrain® Plus na mojej pięknej nodze.

Gdy ją porządnie wymęczę w terenie będziecie mogli przeczytać pełny test wraz z wrażeniami z jej użytkowania. A może macie już jakieś pytania na temat tego ciekawego wynalazku?

Podsumowanie
To tyle na dziś. Jakieś podsumowanie? Było fajnie, ale znowu coś mi się stało. Trudno się mówi. I tak znowu wrócę na rower. Zamiast MTB mógłbym kolekcjonować motyle, albo grać w szachy... Na pewno było by to bezpieczniejsze. Ale ja kocham to co robię i nie poddam się tak łatwo. Bo w życiu trzeba robić to co się lubi! Aż się prosi żeby napisać YOLO ;)


Autorzy zdjęć:
Beti - tytułowe, 1,3,10,11,13
TrzecieKoło - 2,4,5,6,7,8,9,14,15
mapa-turystyczna.pl - 12

Symboliczna edycja wszystkich zdjęć - TrzecieKoło.


Jeśli podobał Ci się ten artykuł, mogą Cię też zainteresować:

7 komentarzy:

  1. Szybkiego powrotu do zdrowia , super wypad i relacja pozytywna/ pozdro
    Klekoś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Szybko wrócę do zdrowia, nie ma tragedii tym razem. Siła! Rocket fjuel!

      Usuń
  2. Ze stanem starych tras na Palenicy na razie trzeba się pogodzić. Opiekun tras- Wiktor Zemanek już spory czas temu mówił, że bikepark jest obecnie w przebudowie i stare trasy będą w ogóle nie ruszane, bo w ich miejsce powstaną nowe. Mam nadzieję, że nie będą to jakieś drastyczne zmiany, bo lubię zarówno Stoliki jak i Buczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogodzić? Właściciel Palenicy to pewnie typowy janusz biznesu. Szkoda mu kasy na dbanie o trasy, ktore niszczeja. On nie inwestuje bo malo rowerzystow przyjezdza. Typowe polskie myslenie "biznesmenow". A rowerzysci nei przyjezdzaja bo wola pojechac do czech czy Slowacji i jezdzic po zadbanych trsach za ta same cene. I takie sie kolo tworzy.

      Kiedys czesto wpadalem na palencie, ale teraz owle godzine wicej spedzic w samochodzie i pojechac za granice. Tam przynajmniej mam poczucie dobrze wydanych pienidzy..

      Usuń
    2. @Miniak
      hmm? Ale jak to powstaną nowe? Na miejsce starych? Trochę bez sensu moim zdaniem. Lepiej i taniej podreperować te stare chyba.

      Trochę się zgadzam z Anonimowym, z postu powyżej. Pieniądz robi pieniądz. Powinni trochę zainwestować, myślę, że spokojnie by się zwróciło.

      Usuń
  3. Prowizorka najlepsza :DDDDD

    Powrotu do zdrowia! Sporu kontuzji w tym roku nałapałeś :(
    /Kermit

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Niestety. Właściwie teraz to odnowiłem starą kontuzję ;) No ale tak czy siak obowiązkowa przerwa od roweru się przytrafiła :(

      Usuń

Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.

Zobacz też inne ciekawe i popularne artykuły rowerowe!